poniedziałek, 25 listopada 2013

SIAM REAP

Tak więc oto pierwszy z serii postów, które mam zamiar dodać w najbliższych dniach. Chciałam się podzielić z wszystkimi jak spędziłam swoją przerwę z okazji połowy semestru. Od razu przepraszam, za mój Polski, który powoli staje się co raz gorszy 
Wpisy będą dotyczyły miejsc które odwiedziłam- Siam Reap, Phnom Penh, Sihanoukville i Bangkoku.
błędy :(

Moja podróż zaczęła się w piątek o 15.00 gdy w taksówce opuściłyśmy szkołę i udałyśmy się do 'Perfect Place' niedaleko. Poszłam tam do ortodonty, który zmienił mi ligatury na tęczowe, wakacje to wakacje, jak szaleć to szaleć co mi tam. Zjadłyśmy z Annie podwójnie czekoladowego torta i następnie udałyśmy się do centrum handlowego 'Fashion island'. Samolot mojej mamy miał wylądować o 00.20, więc miałyśmy mnóstwo czasu na zakupy i kino. Od dawna marzyły mi się klasyczne czarne conversy, a że ceny w Tajlandii są bardzo zachęcające postanowiłam sprawić sobie tą przyjemność. Po udanych zakupach, niezmiernie szczęśliwe poszłyśmy do kina na film 'About time' i zjadłam najlepszy na świecie popcorn serowy. Serio pychota. Rzecz, która mnie zdziwiła- przed rozpoczęciem filmu, pomiędzy reklamami zostały odtworzone urywki z życia króla Tajlandii, wszyscy ludzie na sali wstali i w milczeniu obejrzeli projekcje. Po kilku minutach usiedliśmy i rozpoczął się film. Gdy się skończył zapłakane złapałyśmy taksówkę na lotnisko gdzie kupiłyśmy sobie pyszną kawę i czekałyśmy na moją mamę. Czas mi się ciągnął niesamowicie, ale gdy ją zobaczyłam wszystko straciło znaczenie. Nie byłam świadoma jak bardzo za nią tęskniłam dopóki jej nie zobaczyłam.
Najwspanialsze uczucie na świecie
Z lotniska pojechałyśmy do hotelu, żeby przepakować bagaże i zostawić tam część walizek. Następnie udałyśmy się na dworzec kolejowy, tam jednak dowiedziałyśmy się, że nasz pociąg nie jedzie z powodu powodzi. No okej. Spotkałyśmy tam Polaków, jak się okazało organizatorów wycieczek i obozów z Poznania. W zeszłm roku moja siostra była z nimi w Londynie. Świat jest taki mały. Decyzje trzeba było podjąć szybko, więc doszłyśmy do wniosku, że pojedziemy autobusem do Kambodży. Ja mama i Annie wzięłyśmy jedną taksówkę, a koleżanki mojej mamusi, które z nią przyleciały pojechały z Panami. Na dworcu znalazłyśmy dość tani autobus. Czekając na drugą taksówkę z resztą naszej drużyny przeglądałam moją torebkę. Po chwili zorientowałam się, że czegoś mi brakuje. Zostawiłam w taksówce moje nowe buty! Ale to nie wszystko, razem z butami w siną dal odjechał mój telefon. Strasznie mi się zrobiło przykro i nie wiem co bym zrobiła gdybym nie miała obok siebie mamy, która przytula jak nikt inny, oraz Annie zachowującej jak zawsze trzeźwy umysł i starającej się pomóc. Po dwudziestu minutach rozpaczy kolejną rzeczą której brakowało była druga taksówka. Miałyśmy tylko chwilę do odjazdu autobusu, a koleżanek mojej mamy nie było. Próbowałyśmy się do nich dodzwonić, ale można wyobrazić sobie sytuacje- Bangkok, ogromnie miasto, noc, ja zapłakana bez telefonu, karta mojej mamy zablokowana, Annie nie mówiąca po Polski i kilka minut do autobusu. To były stresujące chwile. Na całe szczęście kobietki się znalazły. Władowałyśmy się do autobusu i wysłuchałyśmy ich historii, że Panowie Polacy pojechali z nimi na inny dworzec i pojechali innym autobusem, zamieszanie że hej.
Ale nic nie szkodzi, jedziemy do KAMBODŻY!! Po drodze padało, widoki średnie- tajska wieś, nic interesującego. Po kilku godzinach snu autobus się zatrzymał i od tego momentu przez granicę i milion punktów kontrolnych i imigracyjnych musiałyśmy przejść na pieszo. Zanim wyruszyłyśmy w podróż dowiedziałyśmy się do mojej koleżanki, że mamy uważać na oszustów, którzy sprzedają fałszywe wizy i ogólnie chcą wykorzystać turystów na wszystkie możliwe sposoby. Gdy trafiłyśmy do pierwszego punktu miałyśmy pewne podejrzenia, no ale co zrobić. Wypełniłyśmy dokumenty, zrobili nam zdjęcia i pewien miły pan postanowił poprowadzić nas dalej.
trochę przestraszone :)

wtf
Następnie przeszłyśmy przez kontrolę paszportową (40 min w kolejce) i dotarłyśmy do granicy !! Łoho Kambodżo oto my !!



Później kolejne kontrole i zakup wizy. Zgadnijcie kogo spotkaliśmy!! Panów z Polski, którzy pojechali innym autobusem. Od tego czasu trzymaliśmy się razem. Przy zakupie wizy pojawił się problem, oprócz opłaty za naklejkę w paszporcie chcieli dodatkowe 100 bahtów. Za obsługę czy coś w tym stylu. Kambodża jest ekstremalnie skorumpowana i wyciągają pieniądze od ludzi przy każdej możliwej sytuacji. No ale co zrobić 100 TBH to nie tragedia (mniej niż 10zł) Jednak dla koleżanek mojej mamy to jest problem i spędziły 20 min kłócąc się łamanym angielskim z Kambodżańskim strażnikiem. W końcu i tak zapłaciły. przed nami jeszcze kilka kontroli i do autobusu ! Musiałyśmy być ostrożne, bo przewoźnicy lubią sobie zarobić, oferując tanie bilety i zabierając turystów w pole na 'dworzec autobusowy' i każą płacić za powrót do cywilizacji magiczne kwoty. My maiłyśmy szczęście 5 kobiet i 2 facetów+ jakiś gościu poznany w kolejce do kontroli (Filip z Francji chyba) to idealna liczba na mini busa. Załadowałyśmy się do jednego i zaczęły się rozmowy. O podróżach o Kambodży bla bla bla tak minęło kilka godzin i dotarłyśmy do Siam Reap. Po drodze wynikło malutkie zamieszanie z hotelami, Panowie zaproponowoli, ze możemy mieszkać z nimi, a koleżanki mamy nie wiem dla czego tak bardzo nimi zainteresowane chciały lecieć gdzie tylko oni by nie poszli. Ale postawiłyśmy na swoim, nie po to z Annie szukałyśmy hoteli, porównywałyśmy oferty, czytałyśmy opinie i robiłyśmy rezerwacje, żeby tak o sobie zmienić plan.

Ada poznajesz ?




Nasz hotel:
Ja z moją mami w pokoju:

całkiem uroczo
Gdy się rozgościłyśmy i chwilę odpoczęłyśmy, aby nie marnować czasu poszłyśmy do nocnego marketu, który znajdował się 3 min drogi od naszego hotelu. Najbardziej uderzyła mnie ciemność. Tak, żadnych lamp ulicznych, połowa skuterów/samochodów nie ma lamp jedynie kolorowe światła ozdabiające market. Po prostu ciemność. Ale i tak było fajnie. Kupiłam sobie sukienkę, mama jakieś kartki pocztowe i ogólnie pamiątki. Nigdzie rzecz jasna nie ma cen więc trzeba się targować, a ludziom tutaj baaardzo zalezy więc gdy widzą, ze odchodzisz, pytają ile Ty byś dał i schodzą czasem nawet 80% ceny (a proponowane wcale nie są takie wysokie). Taniocha :D

Jeej zakupy !!!








ten pan tu rzeźbi w krowiej skórze


Po zakupach przyszedł czas na odpoczynek i wybrałyśmy się do baru :)

mama spróbowałą smażonych węży :)


Po piwie za 25 centów i darmowym popcornie po prostu poszłyśmy spać, ponieważ następnego dnia czekało nas zwiedzanie świątyń, które opisze w kolejnym poście ( duuuuużo zdjęć ).

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Jeszcze tylko trochę odpoczynek od 35-stopniowych upałów !!!!

2 komentarze:

  1. Zazdroszczę i Kambodży, i spotkania z mamą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Było niesamowice. Ale ja też ci zazdroszczę wielu rzeczy :) jak na przykład bycie w Ameryce !

      Usuń